sobota, 5 marca 2011

Kontrola musi być

Kilka dni temu ku mej radości poznałam trzy dziewczyny z Polski. Jedna z nich mieszka praktycznie w sąsiedztwie co znacznie ułatwia planowanie wspólnych wypraw. Dziś wraz z nią i moją współlokatorką postanowiłyśmy wykorzystać wolny dzień na mały spacer po placu Tian'anmen (Placu Niebiańskiego Spokoju). Jak się okazało na plac nie można sobie od tak po prostu wejść. Najpierw trzeba odstać swoje w na prawdę długiej kolejce do punktu kontroli, gdzie prześwietlają zawartość torebek, plecaków i wszelkich większych pakunków, a co bardziej podejrzanych dodatkowo przeszukują ręcznie. My najwyraźniej wyglądałyśmy przyjaźnie i ominęła nas ta wątpliwa przyjemność. Wszędzie jest mnóstwo kamer, policji i żołnierzy. Dla Azjatów największą atrakcją jednak nie był sam plac a my... Co chwilę podchodzili do nas pojedynczo lub grupkami i pytali czy mogą sobie zrobić z nami zdjęcie, co przyznam początkowo było może i zabawne, ale później zaczęło być irytujące. Co bardziej natarczywi wypytywali nas skąd jesteśmy, co robimy czy gdzie się wybieramy. Jeśli chodzi o sam plac to trzeba przyznać, że jest przeogromny. Na wielkich telebimach pokazywane są różne zdjęcia, w tle rozbrzmiewa dość sentymentalna muzyka, co w połączeniu ze świadomością zajść, które miały tu miejsce na przestrzeni ostatnich kilkudziesięciu lat, przyprawia o gęsia skórkę. Prawdę mówiąc czułam się niesamowicie stojąc w miejscu, o którym jeszcze niedawno jedynie (i całkiem sporo) czytałam. Chyba dopiero tu dotarło do mnie, że na prawdę jestem w Pekinie...








Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Po skomentowaniu, podpisz się!