sobota, 24 września 2011

poniedziałek, 11 kwietnia 2011

Nienawidzę chorować, a chorowanie w Pekinie jest wyjątkowo wkurzające. Z jednej strony wypadało by wyleżeć przeziębienie, ale kiedy? Nie uśmiecha mi się rezygnowanie z castingów a jak brak wspomnianych, to są inne istotne rzeczy do zrobienia, np. zwiedzanie czy wyjście ze znajomymi… Nie chcąc tracić czasu pałętam się po Pekinie kichając i kaszląc nieustannie. Podobno przeziębienie trwa tydzień, mam taką nadzieję i odliczam. Już tylko 4 dni…

sobota, 2 kwietnia 2011

Zwiedzanie czas zacząć

Będąc, jakby nie było, na drugim końcu świata, nie wypada nie zwiedzić najważniejszych zabytków tego miejsca. Do tej pory poza Placem Tian’anmen niewiele zwiedziłyśmy, jednak na swoje usprawiedliwienie powiem, że czekałyśmy na wiosnę. W końcu i tak przede mną co najmniej dwa miesiące w Pekinie, uznałam więc przy aprobacie współlokatorki, że lepiej poczekać na cieplejsze dni i zazielenione drzewa. W końcu ważną część kompleksów pałacowych i świątynnych stanowią ogrody i parki, a te jak wiadomo najlepiej prezentują się w zieleni.

Choć wiosna jeszcze nieśmiało zaznacza swą obecność, pierwszą wycieczkę mamy już za sobą. W planach miałyśmy świątynie lamajską, jednak dzień przed zbyt długo zabawiłyśmy w jednym z klubów, skutkiem czego nieco zaspałyśmy… Według przewodnika świątynia powinna być otwarta dla zwiedzających do godziny 17, więc mimo pobudki o 14 byłyśmy pełne nadziei, że jednak zdążymy. I zdążyłybyśmy gdyby nie fakt, że przewodnik nieco nas oszukał, bo świątynia okazała się dostępna do 16. Będąc na miejscu (jak się okazało) na pół godziny przed zamknięciem doszłyśmy do wniosku, że jednak nie tym razem. Na szczęście po drugiej stronie ulicy znajduje się Świątynia Konfucjusza, otwarta nieco dłużej. Cały kompleks świątynno muzealny nie zajmuje zbyt wiele miejsca, tak więc spokojnie zwiedziłyśmy go w niecałą godzinę. Zwiedzanie świątyni lamajskiej odłożyłyśmy na później (jakoś do tej pory nie możemy się zebrać, żeby w wolny dzień wyjść z domu przed 15, być może dlatego, że przed każdym wolnym dniem zwiedzamy tutejsze kluby).

Zdjęcia poniżej, a my się właśnie zbieramy do parku Beihai, zobaczyć Białą pagodę, która na szczęście dla nas otwarta jest do godziny 22.













środa, 30 marca 2011

Chic 2011

Jest tyle rzeczy, o których chciałam tu napisać, ale jakoś nie znajduje w sobie weny, siły ani czasu. Kolejnego dnia wydarza się coś nowego, czym chciałabym się podzielić i co sprawia, że poprzednie wydarzenia schodzą na dalszy plan „do opisania innym razem”. W efekcie blog został nieco przeze mnie zaniedbany, co mam nadzieję nadrobię.

W ostatnich dniach, równolegle z tygodniem mody, odbywała się wystawa, targi (nie do końca wiem jak to określić) pod nazwą Chic 2011. W czasie kilku dni ich trwania przewinęły się tam chyba wszystkie zagraniczne modelki. Mnie również nie ominęła „przyjemność” brania udziału w tym przedsięwzięciu. Praca nie była może zbyt ciężka, ale z pewnością nużąca i irytująca. W ciągu dnia dwukrotnie, po godzinie, musiałyśmy stać jako żywe manekiny na wystawie stoiska danej marki, uśmiechając się do klientów i dając się fotografować każdemu komu przyszedł do głowy pomysł uwiecznienia nas na zdjęciach. A przychodził każdemu…. W związku z czym przez godzinę byłyśmy oślepiane błyskami flashy z każdej możliwej strony. Na szczęście godziny pracy mijały szybko, a między nimi miałyśmy sporo czasu dla siebie.




czas na obiad....

w czasie pracy najczęściej dostajemy takie oto specjały albo trochę syfu z McDonalda. Prawdę mówiąc czasami nie wiem co jest gorsze....